piątek, 18 października 2013

Wszyscy byśmy chcieli pisać..

.. pisać posty, które nie trafiają w próżnię. Próżnię kosmosu-internetu, z wykresem liczby wyświetleń i komentarzy dla większości tekstów będącym prostą linią, od lewej do prawej strony ekranu.

Analogicznie jak w przestrzeniach międzygwiezdnych, masa tego niewiele mniejszego wszechświata skupia się w pobliżu.. gwiazd. Medialnych układów słonecznych, zapewniających codziennie internautom porcję mniej lub bardziej potrzebnych wiadomości, wokół mniejszych towarzystw wzajemnej grawitacji. Trzeba mieć sporo farta żeby znaleźć się gdzieś w pobliżu. Dla reszty zagubionych w przestrzeni jest to poza zasięgiem ręki- czasem z pożytkiem dla społeczeństwa. Urosła w ostatnich latach cała galaktyka pyłu publicystycznego, marzącego o wejściu do tego wszechświatka, a dokładniej: od razu wywarciu na niego wpływu swoją bogatą osobowością.

Odchodząc od populistycznych żarcików, bo tak można nazwać kolejny przytyk wymierzony w blogerki, problemem jest mnogość treści w internecie. Pomimo szczerych chęci, nawet z najlepszym materiałem trudno trafić do jakichkolwiek odbiorców (liczba mnoga), a i podstawowym błędem jest zapominanie o wydaniach papierowych- gwarancji, że ktoś przeczyta nasze wypociny. Nie istnieje żadna grupa, której mogłoby zależeć na blokowaniu Twoich błyskotliwych wynurzeń, więc w przeświadczeniu o własnej wartości- jest to dobry sprawdzian, wiadro zimnej wody w zestawie.

Kolejny żart, bardziej pesymistyczny. Jest wielu ludzi, którzy dla zasady utrudnią życie. Jest też grupa osób, marnotrawiących pieniądze kupujących gazety codzienne, tygodniki i pisma branżowe. Chciałbyś, żeby właśnie do nich trafiły Twoje teksty. Można być dziennikarzem bez stosu gazet w domu, można też być mechanikiem bez walizki z narzędziami. Kwestią sporną jest w tym wypadku skuteczność.

W tej całej różnorodnej menażerii, ogromie supernowych, czy spalających się szybko w morowej atmosferze komet (z rosnącym ogonem naśladowców), przyciągnąć uwagę można jedynie ekstraordynaryjnym pomysłem na swój statek kosmiczny.